sobota, 19 grudnia 2015

30.12.2015.

Niech twoje postanowienia nie będą jak te bengalskie ognie, które świecą przez chwilę, aby zostawić później niczym gorzką rzeczywistość, czarny i nieużyteczny niedopałek, który się wyrzuca z pogardą.
św. J. Escriva

Kolejny rok dobiegł końca. Kolejny raz należy zrobić podsumowanie. Czas na kolejne postanowienia. Powtórzenia nie są kwestią przypadku, ale o tym za chwilę.
Dookoła niezmiennie słyszysz narzekania, że miniony rok był taki, a nie inny, że to, tamto, w końcu nic się nie udało, że tyle było okazji, ale nie wykorzystano żadnej. Mogłoby być lepiej, a nie jest. Hałas, zbyt dużo głosów, anarchia. Przecież wszystko miało pójść dobrze, wszystko zostało zaplanowane, przemyślano każdy, najdrobniejszy szczegół. Brak czasu na realizację zamierzeń? A może wygórowane ambicje, którym nie jest się w stanie podołać?
Media nakręcają.
"Nie przejmuj się, że w 2015 okazałeś się nieudacznikiem. Widocznie zabrakło ci odrobiny szczęścia. Ale... Nowy rok? Nowe postanowienia! Tym razem na pewno się uda! Musisz być najlepszy!"
Rok w rok to samo.
Mnóstwo celów, efekty natomiast znikome. Niepotrzebne rozczarowania. Za dużo wszystkiego. Mierz siły na zamiary.

Na sukces trzeba uczciwie pracować wiele lat. Zwycięstwo składa się z wielu pojedynczych, wydawać by się mogło nic nieznaczących bitew. Cierpliwość to dobra cecha, przyda się. Ale trzeba wiedzieć, kiedy warto walczyć, a kiedy należy odpuszczać, bo poddać to w tym przypadku niewłaściwe słowo. Życzę, abyście taką właśnie zdolność posiedli.  Ponadto silnej woli i aby postanowień nie było zbyt wiele. Lepiej ograniczyć ich ilość i w grudniu powiedzieć - w końcu się udało, jestem zadowolony - a nie "kolejny raz" (nawiązując do początku postu) zastanawiać się, dlaczego nie wyszło. Nie jestem dobra w składaniu życzeń, więc tutaj chyba skończę. Szczęśliwego nowego roku! Trzymam kciuki :)

*pod zdjęciami niekoniecznie moje, ale na pewno intrygujące postanowienia noworoczne*
Bądź bardziej.
Naprawiaj świat.
Podróżuj.
Przeszłość zostaw za sobą.
Wstawaj wcześnie.
Patrz ludziom w oczy, kiedy z nimi rozmawiasz.
Słuchaj więcej niż mówisz.
Nie bój się mówić kocham.
Bądź szczęśliwy. Mimo wszystkich. Mimo wszystko.

niedziela, 6 grudnia 2015

06.11.2015.

Mark my words, that's all that I have.

Dawno mnie tu nie było. Znowu się zapuściłam.
Nie będę się nawet tłumaczyć, bo to i tak nic nie zmienia. Obiecywać poprawy też nie mogę. Jedyne, co w przedmiocie tym powiem (napiszę) - chciałabym bywać częściej.

Mam ochotę napisać coś wartościowego, ale nawet nie wiem jak zacząć (może nie pamiętam, jak to się robi, a może nigdy tego nie umiałam). Nie wiem czy chcę po raz kolejny rozprawiać i rozwodzić się na jakiś określony temat. Powoli zaczynam dostrzegać pewną powtarzalność, monotonność. Kiedy napiszę post, czuję w pewnym sensie niedosyt. Wydaje mi się, że piszę dużo, ale jednocześnie nie do końca treściwie. Nie zawsze też potrafię ubrać w słowa to, co pragnę przekazać. Zwykle widzicie zdjęcia + komentarz, w którym próbuję być nauczycielką, mentorką, pocieszycielem, nawet przyjacielem i Bóg wie kim jeszcze, kiedy najczęściej sama nie potrafię sobie poradzić w większości wymienianych sytuacji. Tak naprawdę przestrzegam przed błędami, które popełniam, piętnuje swoje wady, karzę walczyć o marzenia, podczas gdy sama... No właśnie...

Aby tradycji stało się zadość:
Spójrz.
Ile razy ktoś prosił cię o radę, a ty z łatwością potrafiłeś pomóc? Przyglądając się z daleka problemom innych osób widzisz, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, że wystarczy tylko trochę chęci, odwagi i optymizmu. Kiedy postawisz się na jej miejscu już tak łatwo nie jest. Widocznie wszystko zależy od tego, gdzie aktualnie się znajdujesz.


Zdjęcia do kalendarza Poznańskiej Grupy PaT
Dziękuję >Joanna Antos<

sobota, 24 października 2015

24.10.2015.

Życie jest zbyt krótkie, aby nie być wdzięcznym za każdą jego chwilę. Mam dziś tyle rzeczy, za które należy się wdzięczność.


Skupiasz się na tym, czego jeszcze ci brakuje i ciągle dążysz do tego, aby w końcu to pozyskać. Nie ważne jak, nie ważne jakim kosztem. Oczywiste jest, że napotykasz na swojej drodze przeszkody. Wielokrotnie potykasz się i upadasz, po to aby zaraz wstać i nabrać jeszcze większego zapału i determinacji..
[Chwila..
Ciężko podnosić się samemu.
Dodajmy więc, że masz wokół siebie grupę ludzi, która kiedy tylko znajdujesz się w opresji albo jakiekolwiek potrzebie, jest gotowa do bezinteresownej pomocy i poświęceń. Właśnie ci ludzie wspierają cię w każdym postanowieniu, pomimo tego, że często uważają je za bezsensowne.]
Udaje ci się w końcu osiągnąć to, co zamierzyłeś, ale jak zwykle nie jesteś usatysfakcjonowany w pełni. Zawsze za mało, za krótko, za rzadko, za słabo, nie dość dobrze. Zaledwie skończysz świętować jeden sukces, a już masz przed oczami kolejny cel i cała historia powtarza się od początku.

Ty znowu i znowu o czymś zapominasz.
Myślisz, że wszystko zawdzięczasz sobie?
Muszę Cię zbić z tropu.
Ile czynników składa się twoje szczęście?
Z ilu chwil spędzonych z bliskimi czerpiesz radość do dziś?
Ile czasu ktoś Ci poświęcał na pomoc?
Zastanów się.

Czy tak trudno pamiętać o jednym, krótkim, niby nic nieznaczącym słówku? Czy tak trudno od czasu do czasu go użyć? Wydaje Ci się, że ono nic nie zmienia, a mi się wydaje, że zmienia bardzo wiele.
"Dziękuję" sprawia, że ktoś (rodzina, przyjaciele, dla ludzi wierzących Bóg, nauczyciel, szef, ktokolwiek) czuje się doceniony i następnym razem nawet się nie zawaha kiedy, o coś poprosisz. Pamiętaj, że to nic nie kosztuje, a całkowicie zmienia, to jak cię postrzegają. 
Ciesz się z tego, co masz i bądź wdzięczny za ludzi, którzy pomogli Ci to zdobyć.


poniedziałek, 27 lipca 2015

Kiedy w końcu wstanie słońce

Ze względu na osoby dla ciebie naprawdę ważne przebywasz z tymi, w których towarzystwie czujesz się niepewnie, nie do końca tak, jak powinieneś, źle. Przebywasz z tymi, którzy nie do końca zasłużyli na twoją obecność. Powodów mnóstwo- w tym przypadku kłótnia, która poróżniła was na wiele dni, tygodni, miesięcy, a nawet lat. Zostaje ona zrzucona na dalszy plan, przez wielu zapominana, pomijana. Może boli cię brak jakiegokolwiek sygnału, że jest dobrze, a może za bardzo cię to nie interesuje? Nieistotne. Już nie chodzi o samo odczuwanie, myślę, że w jakiś sposób kultura osobista i samo to, że nazywamy się ludźmi, wymaga od nas chęci (pewnie i tak nie zawsze szczerej, więc nazwijmy ją po prostu inicjatywą) podania dłoni w geście zgody. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej, jedni godzą się niedbale, inni wkładają w to więcej zaangażowania, jedni szczerze, inni jedynie z grzeczności. Kogo to obchodzi? Ważne, że skoro mają tyle odwagi żeby się kłócić i zrywać z kimś kontakty, to równie dobrze mogą z tą osobą zakopać topór wojenny w przeciągu jednego wieczora, dnia, tygodnia itd.
Dalej.
Pozostaje kwestia wybaczenia poczynionych sobie krzywd.
Uważam, że w pewien sposób trzeba do tego dojrzeć, wszystko dokładnie przemyśleć i zastanowić się, czy jest jakakolwiek przyczyna, aby skreślać drugą osobę. Jeśli jest (a każdy, kto został zraniony względnie niedawno odpowie, że tak) -daj sobie czas, wróć do tego później, zobaczysz, że im obraz sytuacji w twojej głowie będzie bardziej zamazany (i nie chodzi tu o to żeby się upić, a raczej o zapomnienie), tym łatwiej będzie ci wybaczać.

Wierz lub nie, ale kiedy dasz i dostaniesz rozgrzeszenie, będzie lepiej - nawet jeśli "robisz to tylko i wyłącznie z grzeczności" ;).

shoes - Adidas Superstar
pants - Pull&Bear
crop top - Butik
jacket - Promod

poniedziałek, 6 lipca 2015

Recepta na...

Co jest piękne w dzisiejszym dniu? Mamy poniedziałek i wstałam dopiero o 12:40, wcale nie muszę przejmować się masą rzeczy do zrobienia przez cały tydzień, masą sprawdzianów, kartkówek, mogę robić, co tylko mi się podoba, albo mogę nic nie robić. Jedyna rzecz, która bez przerwy mnie teraz męczy, to: jak najlepiej spożytkować wolny czas, aby we wrześniu powiedzieć, że faktycznie odpoczęłam, a wakacje mogę zaliczyć do udanych lub nawet do najlepszych w życiu. Trochę o tym myślałam i doszłam do wniosku, że potrzebuję jakiejś małej pomocy, mapy, która szczęśliwie przeprowadzi mnie przez kolejne 2 miesiące. Myślę, że może się ona przydać również wam.

Przepis na udane wakacje

Składniki:

- 2 szklanki promieni słonecznych (wiadomo, że jeśli pogoda jest ładna, to bawimy się o wiele lepiej, ale to nie oznaczy, że jeśli pada deszcz, to mamy siedzieć w domu przed komputerem- jedź do kina lub na basen, zaproś znajomych, ugotuj, upiecz coś pysznego, możesz nawet sprzątać jeśli sprawia ci to frajdę :))
- kilka kilogramów przyjaciół (wg uznania- to od ciebie zależy z kim będziesz spędzać czas, jeśli nie odpowiada ci czyjeś towarzystwo, to nie zmuszaj się do przebywania z nim, pamiętaj, że masz się dobrze bawić, a nie męczyć, najlepiej otaczać się osobami, które zawsze wywołują na twojej twarzy uśmiech, ale też ufasz im bez granic i wiesz, że
w razie czego możesz na nich liczyć)
- niektórzy uważają, że 0 kg rodziców, ale to nieprawda, dla nich też powinniśmy znaleźć chwilę (w roku szkolnym często każdy jest zapracowany i nie ma nawet czasu na rozmowę, wakacje to odpowiedni moment, aby odnowić
i poprawić kontakt z najbliższymi)
- szklanka wody z morza lub jeziora albo ususzone górskie zioła (jeśli pozwalają nam na to nasze środki to wyjedźmy, zwiedzajmy, z rodzicami, ze znajomymi, nawet samotnie- to, co zobaczymy zostanie na zawsze, nikt nam nie może odebrać wspomnień)
- jak najwięcej uśmiechu, serdeczność w stosunku do innych ludzi (co tu dużo wyjaśniać, kiedy się uśmiechasz, uśmiecha się do ciebie cały świat, po prostu jest łatwiej i przyjemniej, ludzie będą się do ciebie chętniej zwracać widząc cię zawsze radosnym)
- 100 g muzyki (kiedy wrócisz we wrześniu do swoich obowiązków i puścisz sobie muzykę, która kojarzy ci się
z wakacyjną beztroską, od razu zrobi ci się lżej na sercu)
- 100 g głupich zdjęć, z których będziesz śmiać się do łez za kilka lat (aby nie zapomnieć o najlepszych chwilach, warto je udokumentować, oczywiście wszystko z umiarem, ale o tym niżej)
- szczypta spontaniczności (spontaniczne wyjazdy i spotkania są najlepsze, o czym pewnie już się zdążyłeś przekonać, a jeśli nie to naprawdę musisz spróbować) 
- szczypta zorganizowania (w odniesieniu do poprzedniego składnika- są rzeczy, które niestety trzeba zaplanować, bo nie ma możliwości, aby udały się bez tego)
- szczypta szaleństwa (rób rzeczy, o których zawsze marzyłeś, ale bałeś się tego, co powiedzą inni)
- szczypta umiaru (dotyczy się wszystkiego, co napisałam wcześniej, pamiętaj, że są też rzeczy ważniejsze niż dobra zabawa- bezpieczeństwo, zdrowie, życie).

Sposób przygotowania:

Wrzuć wszystko do jednej miski, podpisanej wcześniej "codzienność" i wymieszaj. Pamiętaj o odpowiednich proporcjach. Rozgrzej piekarnik i wstaw gotową masę na 2 miesiące. Podawaj z dobrym humorem i ulubionymi lodami.
Smacznego!
Delektuj i dziel się przepisem z kim tylko się da! ;)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Hello summer!

edit: W poście nie chodzi wcale o pogodę! Chcę to wyjaśnić, ponieważ w komentarzach większość z was dzieli się tym, czy aktualnie u niego pada, czy nie ;)

W końcu lato! Cudowna pogoda- żadnych chmur, pełnia słońca. Aż chce się żyć! Motylki latają, ptaszki śpiewają, słychać tak dobrze znajomą grę świerszczy. Ludzie uśmiechają się do siebie nawzajem bez bliżej określonego powodu. Idealnie!

A tak naprawdę...
Siedzę w swoim pokoju słuchając muzyki i modląc się o to, aby deszcz w końcu przestał padać. Zaplanowałam sobie całe popołudnie, a tu proszę. Wydawać by się mogło, że 22 czerwca faktycznie będzie początkiem nie tylko kalendarzowego, ale przede wszystkim astronomicznego lata. Niestety. Po raz kolejny zostałam uświadomiona, że nie ma rzeczy pewnych, a świat lubi nas zaskakiwać. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że większość naszego życia polega na planowaniu przyszłości. Nie myślimy o tej jedynej, niepowtarzalnej chwili, którą właśnie przeżywamy, ale o tym, co będzie potem. Może to i dobre.. Tylko co się stanie, jeśli nagle jakiś mały incydent przekreśli nasze dotychczasowe zamierzenia? Okaże się, że wszystkie nasze starania poszły na marne. Przecież nie odzyskamy czasu, który straciliśmy. Nikt nie będzie nam w stanie pomóc wrócić do chwil, które mogliśmy wykorzystać inaczej, lepiej.

piątek, 12 czerwca 2015

Wszystko ma swój początek i koniec

Kilka lat temu do mojego gimnazjum przyjechała dwójka ludzi, uprzejmych, z oczami przepełnionymi zapałem, chęcią do działania, wyglądających niepozornie. Krótko, zwięźle i na temat opowiedzieli, czym się zajmują, co tutaj robią. Rozdali ulotki, zaprosili na drzwi otwarte. Pomyślałam- dlaczego nie? Nie mam nic do stracenia. 
Już w następnym tygodniu spotkałam te same osoby w pewnej sali, w pewnym miejscu. To wtedy wszystko się zaczęło na dobre. Wtedy, tak na prawdę rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda z muzyką. Mija piąty rok. Nie żałuje ani jednej podjętej decyzji, ani jednego dźwięku zagranego na lekcji, koncercie, ani jednej wyśpiewanej melodii. Nie żałuje błędów, potknięć, bo choć była ich masa, to każde z nich czegoś mnie nauczyło. Każde sprawiło, że mogłam się rozwijać i wciąż nad sobą pracować. Miałam wzloty i upadki, dni lepsze i gorsze. Wiele razy wkurzałam się zespół, ale jeszcze bardziej na samą siebie. Nie raz zapomniałam tekstu, nieczysto coś zaśpiewałam, pomyliłam nuty, akordy. Po jednym koncercie byłam nawet tak załamana, że postanowiłam przestać śpiewać. Nie pamiętam już, co poszło nie tak. W każdym razie - strasznie się tego wstydziłam i postanowiłam skupić się tylko i wyłącznie na instrumencie. Myślę, że dobrze mi to zrobiło, ponieważ zrozumiałam, na czym mi tak na prawdę zależy. Nie wytrzymałam długo- po połowie roku znów pojawiłam się na zajęciach.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Powtórzę- mija piąty rok.
Jutro gram swój dziesiąty koncert semestralny.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie świadomość...
Że to prawdopodobnie mój ostatni koncert.
[Powód? Jest ich kilka, jedne ważniejsze inne mniej, m.in. staram się o miejsce w państwowej szkole muzycznej albo fakt, że od września rozpoczynam drugą klasę liceum i domyślam się, że bardzo ciężko będzie mi połączyć naukę z muzyką.]
Nie ukrywam, że jest mi smutno. Przez tak długi okres czasu naprawdę zżyłam się z całą tą społecznością. Można powiedzieć, że jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Wszyscy się znają, w razie jakichkolwiek kłopotów zawsze możemy liczyć na siebie nawzajem. Podczas prób (pomimo tego, że siedzimy na nich nawet po kilkanaście godzin) panuje przezabawna atmosfera. Czasami wydaje się, że wszystko idzie nie tak, że nic nam nie wyjdzie, ale w tym momencie przychodzi pełna mobilizacja i wspólnymi siłami dajemy jakoś radę. Życzę wam wszystkich z całego serca, abyście spotkali w życiu takich ludzi i przeżyli tak wspaniałe momenty.
Bo choć każdy z nas jest inny, to łączy nas wiele rzeczy, a najważniejszą z nich jest pasja.
Dziękuję :')

Pants- DIY
Top- House
Shoes- Adidas Superstar Foundation J
Hat- Carry (from my bae >klik<)